Ratliff był nieco zdziwiony tym o czym
się dowiedział. Był zły na Rydel.
- Co? Czemu mi nie powiedziałaś
wcześniej? I dlaczego nie uzgodniłaś ze mną? – pytał się Ell.
- Ja sama byłam zdziwiona. Dowiedziałam
się o tym niedawno… Nie wiedziałam jak Ci to przekazać… - tłumaczyła Delly.
- No tak. A kto już wie?
- Mama, tata, Riker, Rocky, Ryland,
Ross, Laura… - Rydel wymieniała ich przez kilka minut.
- Czyli ja znów dowiaduję się ostatni?
- Tak… Ale nie chciałam by tak wyszło.
Sorry Ell.
- Wiesz co? Jak tak bardzo nie chciałaś
mi tego powiedzieć to… sama się nimi zajmuj. – Ratliff zaczął krzyczeć na
Delly. Rydel też nie powstrzymała go i krzyczała głośniej niż on.
- Zabiję Cię jak tylko zarobisz na
pomnik! – krzyczała. – Jesteś paskudny. I wyjaśnij mi dlaczego dopiero teraz
mówisz mi, że sweter, który dałam Ci na święta nie podoba Ci się?
- Bo nie chciałem Cię zranić. – odrzekł
nieco przestraszony Ell.
- A dlaczego Ci się nie podoba? Odpowiesz?
- Bo jest na drutach, gryzie i jest
różowy!!! – krzyknął Ratliff i wyszedł z domu.
Delly została, usiadła na łóżku i
płakała…
- Czemu on nie chce tych dzieci i tego
swetra… - szeptała sama do siebie. – Jest durny… - szeptała dalej tylko by się
pocieszyć.
***
Tymczasem w domu Rossa.
- Lau? – spytał cicho.
- Co jest? – odrzekła również pytaniem.
- Nie wiem jak powiedzieć rodzicom o
naszych Rossiątkach…
- Może zaprosimy ich do nas i odegramy
scenkę. Ty pójdziesz zrobić herbatę i wrócisz z kartką. Będziesz udawał, że nie
rozumiesz o co chodzi, a ja wszystko wytłumaczę i wtedy wszyscy się dowiedzą.
Co Ty na to?
- Super pomysł. To kiedy ich zaprosimy?
- Może jeszcze dziś. – odrzekła i
chwyciła za telefon.
***
Delly nadal się ”fąfała”, ale postanowiła
wyjść do sklepów. Tak zrobiła. Nie było jej kilka godzin. Kiedy wróciła Ell już
siedział i oglądał mecz.
- Hej Rydel. – powiedział oschło.
- Hej Ratliff. – syknęła ze złością.
- Co kupiłaś? – spytał obojętnie.
- Co!? – krzyknął pytająco. – Kupiłaś
węża? A wiesz, że jest jadowity?
- Wiem. Nazwałam go Ratliffożerca. –
odrzekła z uśmiechem.
- No ekstra. Czyli on ma mnie zabić?
- Tak. – odrzekła i wyjęła terrarium,
które postawiła na stoliku blisko Ella.
- Jesteś zła o sweter i… tą kłótnię o
dzieci?
- Nie… Ciesz się, że nie miałam ochoty
się wyprowadzić. Zostalibyście sami. Ty i Ratliffożerca…
- Cieszę się i bardzo chcę te dzieci.
Sweter nie jest zły. Ubiorę go dziś jak pójdziemy do Rossa.
- Super. Jesteś kochany. – Delly
przytuliła go i pocałowała.
***
Tego popołudnia wszyscy spotkali się u
Rossa i Laury. Siedzieli w salonie.
- Co do picia? – spytał Rossy.
- Ja herbatę. – powiedziała Delly.
- Ja też. – odrzekła Lau.
- Dla mnie też. – dodał Ell.
- A ja, Mark i Rocky kawę. – rzekła
Stormie.
- A dla mnie piwo! – krzyknął Rik.
- Nie mam piwa Riker. Dostaniesz
herbatę. – powiedział Ross i wyszedł do kuchni. Przygotował wszystko, wstawił
wodę, zabrał kartkę i wrócił do salonu.
- Co to jest Lau? – spytał.
- Kartka. Wiesz z jakiej okazji?
- Nie wiem.
- A zobacz jak pachnie…
Ross powąchał i odrzekł:
- Puder… Ale i tak nie wiem o co
chodzi…
- Oj Ross. Takie kartki dziewczyny
zostawiają chłopakom gdy chcą powiedzieć im o ciąży.
- Co? – spytał.
- Rossy czy Ty nie pojmujesz, że jestem
z Tobą w ciąży?
- Co? – powtórzył pytanie.
- W najprostszej wersji. Ross będziemy
mieli bliźniaki. – sięgnęła i podała mu drugą kartkę.
- A teraz już rozumiem. – uśmiechnął
się i przytulił Lau.
- Gratulacje synuś – powiedziała
Stormie. – Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Mamo! – jęknął Ross.
Stormie nie zwracając uwagi na Rossa
zaczęła go wychwalać.
- Ross jest kochany, posłuszny…
- I jest ciepłym kapciem. – dodała Lau.
Chwyciła Rossa, przytuliła go i szepnęła: - Ross Ty mój ciepły kapciu. –
uśmiechnęła się i pocałowała go.
- Ale nudy… - rzekł Rik, który bawił
się swoją grzywką. – Mogę już iść? – spytał się mamy.
- Nie Rikusiu.
***
Goście siedzieli u nich do wieczora.
Delly i Ell najwcześniej wrócili do domu.
Leżeli w łóżku i przysypiali. W pewnym momencie
wąż wyszedł z terrarium i zaczął się ”mierzyć” do Ratliffa. Rydel zauważyła to
i szturchnęła go.
- Ell. – zawołała cicho.
- Co jest kochanie? – spytał zaspany.
- Wąż się do Ciebie ”mierzy”, a to
oznacza, że jak osiągnie twoją długość do wpuści Ci jad i umrzesz. A tego nie
chcę, więc Cię ostrzegam.
- I co z tego? Jak pamiętam to kilka
razy próbowałaś zabić mnie na przykład kanapą. Ile to razy mi mówiłaś, że mnie
nie kochasz? – gadał jeszcze bardziej zaspany.
Delly zignorowała jego gadaninę, wzięła
węża, wsadziła go do terrarium i szczelnie je zamknęła.
- Już możesz spać spokojnie. – rzekła,
przytuliła i pocałowała go. Zamknęła oczy i zasnęła w jego ramionach.
---------------------------------------
Hejka! I jak się podoba pierwszy rozdział 2 sezonu? Opinie piszcie w komentarzach.
Podejrzewam, że waż wylezie i pójdzie zamknięcie w czortu mać. Poza tym jakim cudem ona go złapała? Delly daleko do typowej Polki... ameryka dziwny kraj. Typowa kobieta - kupiłam Ci sweter i jest cudowny, mogłam wydać na (wymienia milion rzeczy), a kupiłam Ci sweter, a ty masz jeszcze poroblem, nie kochasz mnie! Moja mama miała rację!
OdpowiedzUsuń- Dobrze, założę ten sweter...
- Teraz to się wypchaj z tym dziadostwem, jest ono obrzydliwe! Nigdy nie chcesz mnie uszczęśliwić, tylko jak dotrze, że nie będzie obiadu.
- To założyć?
- Jak chcesz...
- To założę koszulkę.
- Kupiłam Ci ten sweter, mimo, że mogłam kupić milion innych rzeczy, a ty...
I w ten sposób wyglada typowe małżeństwo. No, w końcy ameryka.. Tam się sprzedaje marihuanę na ulicy i je panierowane frytki... Tego nie ogarniesz...
I ty mnie z tym 'rzekła' nie denerwuj! We współczesnych ksiażkach nie znajdziesz... Taki archaizm. No i CG z okazji twojego wymarzonego gim!