sobota, 14 czerwca 2014

10. „Nieudany pogrzeb i nowy dom”

Gdy Ross wrócił do domu z Laurą zobaczyli Rydel rzucającą perkusją.
- Pewnie zaraz zacznie rzucać czym popadnie. – oznajmił Lau Ross. – Lepiej odprowadzę Cię do twojego domu i pomogę Ci się rozpakować.
- Dobrze. Chodźmy.
Ross nie zdążył chwycić klamki, by wyjść, a Delly już rzucała w Ella krzesłami.
- Rossy chyba jednak lepiej się pospieszmy nim twoja siostra rzuci kanapą.
Ledwo wyszli za drzwi już usłyszeli huk.
- Pewnie Dellcia rzuciła stołem.
- Stołem, a nie kanapą? – spytała Lau.
Znów coś huknęło.
- Na pewno był to stół, bo teraz była to kanapa.
Ross wziął walizki Lau, bo swoje już wstawił. Zaniósł bagaże do jej domu i wniósł do pokoju. Gdy Ross zniósł rzeczy Laury do łazienki, by włożyć je do pralki natknął się na tatę Lau.
- Dzień dobry… - powiedział wystraszony Ross.
- A dzień dobry Rossie. Co Ty u nas robisz?
- Ja przyniosłem Laurze bagaże i pomagałem się jej rozpakować, a teraz Lau poprosiła bym posegregował te rzeczy i wyprał w pralce. I dodała, że tą sukienkę mam wyprać ręcznie.
- Aha. Czyli Ty pomagasz Laurze?
- Dokładnie tak. A mam do pana pytanie. Dlaczego pan mnie nie lubi? Ja nie robię Lau krzywdy.
- Kiedyś chciałem być ze Stormie, ale ona wybrała Marka. Od tego dnia nasza rodzina nienawidzi się z Lynchami. Ale do Ciebie nic nie mam. Tak jest już od wielu lat.
- A mogę być z Lau? – spytał nieco mniej wystraszony Ross.
- Możesz. Tylko jej nie skrzywdź.
- Nic się jej nie stanie. Ja będę o nią dbać, będę ją kochać. Niech się pan nie martwi.
- To nie przeszkadzam. Wypierz Lau te rzeczy, które Ci kazała. A i jeszcze jedno. Kolacja jest o 19:00.
Ross wyprał wszystko i przyszedł do Lau, która siedziała w swoim pokoju.
- Wszystko wyprane i rozwieszone na linkach w łazience.
- Dzięki Rossiu. Jesteś taki kochany.
- To, że jestem kochany to wiem. Ciągle mi mówisz albo to albo, że jestem cudowny albo, że jestem uroczy itp.
- Oj Rossy. Nie sądziłam, że aż tak Ci słodzę. – uśmiechnęła się do niego i przytuliła.
- Laura! Vanessa! Kolacja! – krzyczała ich mama.
- Już idziemy! – odkrzyknęły dziewczyny.
Vanessa i Laura z Rossem zeszły na kolację. Ross zachował się jak dżentelmen i odsunął Lau krzesło.
- Proszę usiądź. – powiedział do niej.
- Dziękuję Ross. – rzekła i uśmiechnęła się do niego.
Wszyscy zjedli kolacje. Ross pomógł posprzątać i wrócił do siebie. Rydel już nie wariowała tylko pisała coś, a Ratliffa nie było.
- Rik czy wiesz dlaczego nie ma już Ella? – spytał Ross.
- Nie. A dlaczego pytasz Ross?
- Bo mieliśmy pograć razem w gry na TV.
- Aha. Wyszedł jakieś pół godziny temu. Delly mu coś zrobiła.
- Rik ja wiem, że kłamiesz. Ona go zabiła, a wy go wynieśliście. Co?
- Tak. Ale nie smuć się Ross, znajdziemy nowego perkusistę. Może Rocky?
- Nie. Rocky się nie daje.
- Racja. Chyba nikt nie da rady go zastąpić.
- A jak się trzyma Delly? – spytał bardzo smutnym głosem Ross.
- Kiepsko. Boi się, że wszystko się wyda. Dopiero jak leżał i się nie ruszał dotarło do niej, że coś do niego czuje.
- To naprawdę kiepska sprawa. Musimy coś wymyślić. Delly chyba jeszcze nigdy nie była smutna.
- Prawda. Musimy coś wymyślić i to szybko. – odrzekł Rik i poszedł do siebie.
Tej nocy Ross, Riker, Rydel i mama Stormie nie mogli spać. Myśleli o Ratliffie. Delly w szczególności.

***

Minęło kilka dni. Wszystko było już załatwione. Miał być pogrzeb Ratliffa. Wszyscy zebrali się w kostnicy. Organista się spóźniał. Delly nie mogła znieść tego, że to wszystko przez nią i zaczęła śpiewać piosenkę, którą napisała ostatnio właśnie o nim. Gdy doszła do refrenu zaczęła śpiewać coraz wyżej. W końcu gdy zaśpiewała „Love Me! Yeah” Ratliff aż się obudził w trumnie i wyszedł z niej. Podszedł do Delly i ją przytulił.
- Ell ty żyjesz? – spytała z nie dowierzeniem.
- Tak mała. – odrzekł jej i przytulił jeszcze mocniej.
- Delly ta piosenka nadaje się na Loudera. – powiedział wesoło Rik, który podbiegł do nich w tym momencie. – Tego nam brakowało.
- Rik ma raje. – wtrącił Ross i dodał: - Ale co ze stypą?
- Nic. Jedzenie nie może się zmarnować. Chodźmy jeść! – krzyknął Rik i wybiegł z kostnicy.
Wszyscy po kwadransie świętowali to, że Ell żyje. Goście twierdzili, ze było super.

***

Kilka dni później Ross czytał w gazecie o tym pogrzebie.
- Nazwali to pogrzebem roku! – krzyknął Ross do wszystkich.
- To super. Ale jeszcze fajniejsze jest to, że Ell żyje. – powiedziała Rydel.
- Delly czy Ty przypadkiem nie kochasz się w Ratliffie? – spytał ją Ross.
- Tak, ale nikomu nie mów.
- Nie powiem. Obiecuje. – przyrzekł jej Rossy i zaczął czytać gazetę dalej. Zalazł ogłoszenie o sprzedaży pięknego domu, w niskiej cenie i to naprzeciwko ich domu. Ross szybko spisał numer i zadzwonił.
- Dzień dobry. Z tej strony Ross Lynch. Jestem zainteresowany kupnem tego domu. Znalazłem tę ofertę w dzisiejszej gazecie.
- Dzień dobry. Panie Rossie może pan przyjść zobaczyć dom o godzinie 16:30. Dobrze?
- Dobrze. Na pewno będę. – Ross jeszcze się pożegnał i rozłączył.
Zadzwonił chwilę później do Laury.
- Hej Lau. Możesz się ze mną spotkać tak o 16:20?
- Cześć Rossiu. Dziś nie mogę, bo mamy ważnych gości. A to jest coś ważnego?
- Nie. Chciałem, żebyś obejrzała ze mną dziś o 16:30 dom. Chcę go kupić i trochę się usamodzielnić. Nie mogę przecież całe życie mieszkać u mamusi na garnuszku.
- No tak. Masz racje. Wiedz, że bardzo bym chciała, ale nie mogę. Pa Rossku.
- Pa Lau.
Ross skończył rozmawiać z Lau przez telefon i przyszedł do kuchni.
- Mamo co myślisz o tym bym się wyprowadził?
- Jak chcesz. Ja Cię nie wyganiam. Pozawalam Ci tu mieszkać jak długo chcesz.
- Jesteś kochana. Idę dziś obejrzeć dom. Jest dość tani i jest dość blisko nas. Dokładnie to naprzeciwko.
- To zawsze miałbyś do mnie blisko.
- Zawsze.
Ross uśmiechnął się do mamy. O 16:30 Ross poszedł oglądać ten dom. Pan, który chce to sprzedać oprowadził Rossa i powiedział, że musi sprzedać dom, bo wyjeżdża i już nie wróci. Dom bardzo przypadł Lynchowi do gustu.
- Kupuję go. – powiedział Ross przy wyjściu.
- Dobrze. To są klucze i kartka z numerem konta. Na przelew czekam do końca września. Może być w ratach.
Ross został sam w domu. Usiadł na kanapie. „Ten dom jest cudowny…” – pomyślał Ross i wrócił do domu mamy.
Tej nocy Ross śnił o tym jak cudownie będzie się tam mieszkało z Lau jak się zgodzi.
Ross następnego ranka zrobił przelew. „Dom jest już mój” – pomyślał i spojrzał na akt własności. Ross przeprowadził się od razu. „Będę tęsknił za moim dawnym pokojem, za piszczącą na widok robaka Delly…” – myślał dość długo. Z zamyślenia wyrwał go głos mamy.
- Rossku zbieraj się. Tata jeszcze Ci pomoże, bo za godzinę idzie do pracy.
- Już jestem gotowy. – odrzekł Ross i przeprowadził się do nowego domu, który wydawał się pusty bez zespołu…

                                                                    ***

Ross rozpakował swoje rzeczy i poszedł do Lau.
- Lau! – krzyczał od wejścia.
- Co jest Ross? – spytała schodząc ze schodów.
- Lau mam bardzo ważne pytanie.
- Jakie Rossku?
- Zamieszkasz ze mną?
- No nie wiem… - zaczęła się zastanawiać. – Nie. A teraz wyjdź.
Ross wyszedł od Lau z domu i nucił sobie piosenkę, której nawet nie znał. Jak wrócił spisał tekst i nuty. Do jego pokoju wszedł Rik.
- Rik muszę Ci coś zaśpiewać.
- To dawaj.
- Ta piosenka sama przyszła mi na myśl po tym jak Lau złamała mi serce. Opisuje naszą miłość. Nazwałem ten utwór „Crazy Stupid Love”. – Ross krótko opowiedział Rikowi historię powstania piosenki i zaczął śpiewać...


„Wherever we go yeah
It's crazy stupid love
I'm loosing all control ooh
Wherever it takes baby 
It's crazy stupid love 
I feel it throught your bones ooh
We got that
Crazy stupid love”


***

Ross siedział załamany po tym jak Lau złamała mu serce. Nie wiedział czy jego życie ma sens...

4 komentarze:

  1. Czemu rozwalasz Raurę zatykę

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno znajdziemy nowego perkusistę? - poważnie. Dobra, olać trupa. Z drugiej strony nie ma go już w domu. Co z oczu to z serca...
    Nie wiem... Czy teraz bardziej się cieszę czy jest mi przykro? Lubię Ross'a i nie chcę żeby był smutny, ale nie lubię Raury... Życie jest trudne.
    W ogóle czemu oni go nie ratowali? Złe istoty... Zuo wcielone =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Trzeci rozdział bez błędów logicznych. Jak skończę się szablonem bawić to Ci chyba strzelę bannerka z tej radości, chcesz?

      Usuń
  3. Najlepsze rozwiązanie na teraz to zabić Laurę! Mam naostrzony nóż! Pomożesz mi? Ta durna ****** nie ma prawa krzywdzić Rossia! A tak w ogóle, to rozdział jak zwykle świetny. Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń