wtorek, 10 czerwca 2014

7. „Hawaje” cz.1


Tego ranka Ross obudził się dość wcześnie. Była 6:30. Laura spała przytulona do niego. Ross uśmiechnął się i po cichu wyszedł zrobić dla nich śniadanie. Gdy Laura się obudziła Ross już siedział ze śniadaniem na tacy.
- Cześć Lau.
- Cześć Rossiu. Jesteś taki kochany. Zrobiłeś kanapki z Nutellą. Uwielbiam takie śniadania. O i jeszcze kakao.
W tym momencie Riker wszedł do nich i zobaczył, że Laura je kanapki z Nutellą.
- Hej Lau! Tylko uważaj żeby Cię nie zmuliło w samolocie. – uśmiechnął się głupio i wyszedł.
- Nie przejmuj się nim. – rzekł Ross i pocałował Laurę.
- Wiem Rossiu. A teraz Ty pozmywaj i szykujemy się. Weźmy taksówkę i pojedźmy po moje walizki, a potem prosto na lotnisko.
- Dobra. – Ross wziął tacę z naczyniami i poszedł pozmywać . W tym czasie Laura spakowała resztę potrzebnych rzeczy Rossa.

                                                                     ***

Ross i Laura zabrali po drodze jej walizki i pojechali na lotnisko. Siedzą już w samolocie.
- Ross. – szturchnęła go w bok. – Boję się.
- Oj Laura. Jeszcze nie wystartowaliśmy. – uśmiechnął się do niej. – Jak naprawdę się boisz to pomyśl o Hawajach. Jak będzie fajnie…
Wystartowali. Ross ubrał sobie słuchawki i włączył muzykę. Słuchał i słuchał… W pewnym momencie był już nieco zmęczony i zasnął Laurze na ramieniu. Lau pomyślała sobie wtedy „Jaki on słodki jak śpi”.

                                                                    ***

- Ross! Wysiadamy! – obudziła go. Rossy otworzył oczy i popatrzał na nią za zdziwieniem.
- Już?
- Tak już? Przespałeś pół lotu. Na moim Facebooku są zdjęcia z samolotu. Możesz zobaczyć jaki byłeś uroczy. – uśmiechnęła się wesoło i chwyciła go za rękę. – No dalej Ross! Wysiadamy!
Ross wysiadł z Laurą i odebrał ich bagaże.
- Weźmiemy taksówkę i pojedziemy do domku? – spytał Ross.
- Nie Rossy. Jest tak fajnie, że się przejdziemy. Spacerkiem. I bez marudzenia.
- To chociaż weź swoje walizki. Moje już dość dużo ważą.
- Ale to Ty mnie zaprosiłeś i to Ty jesteś mężczyzną. Nie wstyd Ci kazać dziewczynie nosić bagaże?
- Ale Twoje walizki są na kółkach. Moje trzeba nieść.
- No dobra.
Laura chwyciła swoje bagaże i ruszyli w kierunku domku.
- Nareszcie… - westchnął zmęczony Ross.
- Oj Rossy. Nogi mnie bolą. Dlaczego nie powiedziałeś, że to tak daleko?
- Chciałem, ale się uparłaś, że idziemy. A ja nie lubię się kłócić.
- Zrób mi masaż! – krzyknęła do Rossa.
- Dobra. Ale daj mi się rozpakować. Zresztą układam też Twoje rzeczy.
- Poczekam, a Ty się pospiesz.
- Laura Ty to zawsze musisz.
Ross rozpakował walizki i zaczął robić Laurze masaż.
- Rossy nie sądziłam, że tak dobrze masujesz. Jesteś cudowny.
- Dzięki Lau. A gdzie jutro pójdziemy? Proponuje zwiedzić miasto. Co Ty na to?
- Świetny pomysł. Pospacerujemy, kupimy pamiątki i porobimy zdjęcia…
- A potem wstawimy na Facebooka! – krzyknął Ross dokańczając jej zdanie.
- Tak. Właśnie to chciałam powiedzieć.
- Jest późno. Może zrobię nam kolację? – zaproponował Ross.
- Zrób kolację, a ja pogadam z mamą.
- To ja idę. A co mam zrobić do zjedzenia?
- Niech to będzie dla mnie niespodzianka.
- Ok.
Ross poszedł robić kolację, a Laura zadzwoniła do mamy.
- Cześć mamo!
- Cześć Lau! I jak? Fajnie jest?
- Dziś spacerowaliśmy. Miasto jest piękne. Jutro idziemy po zwiedzać i kupić pamiątki. Wszystkie zdjęcia wrzucimy na Facebooka.
- To wydaje się, że będziesz się świetnie bawić.
- Na pewno. Z Rossem jest super. Nawet nie wiesz jaki on umie zrobić masaż.
- Nie wiem, ale w Twoim głosie było słychać zadowolenie.
- Kolacja! – krzyknął Ross z kuchni.
- O widzę, że Ross się stara.
- I to bardzo.
- Lau ile Cię można wołać. – dalej krzyczał Ross.
- To ja idę. Uściskaj wszystkich ode mnie.
- A Ty Rossia.
Laura skończyła rozmawiać z mamą i weszła do kuchni. Przytuliła  Rossa.
- Moja mama kazała Cię uściskać.
-  Jaka kochana. A ja mam dla Ciebie kolacyjkę.
Zaczęli jeść.
- A co to takiego? – spytała Laura, która zobaczyła orkiestrę.
- To jest łosoś. – powiedział Ross.
- Nie chodziło o jedzenie. Co ta orkiestra robi w kuchni?
- Ups… Zapomniałem ich odwołać.
Laura popatrzyła na niego.
- To był pomysł Rika. – dodał szybko Ross.
- Oj Rossy. To jest takie romantyczne. Riker wie co działa na dziewczyny. – uśmiechnęła się do niego.

                                                                   ***

Tego ranka Ross wstał wcześniej niż zwykle i znów zrobił Laurze śniadanie, które zaniósł jej do łóżka.
- Oh Ross. Znów przygotowałeś śniadanie. – zachwycała się jedzeniem.  – Mmm… Przepyszna bułka.
Ross zaczął się śmiać.
- Co jest?
- Nic. Masz resztki dżemu w kącikach.
Ross usiadł obok niej i zaczął ją całować.

                                                                  ***

O 10:00 wyszli zwiedzać.
- Ross chodźmy do tego sklepu kupić pamiątki.
- Lau byliśmy już w dziesięciu sklepach.
- Ale te dwa to są ostatnie.
- Na pewno?
- Na pewno. Sprawdziłam wszystko. Jest tutaj tylko dwanaście sklepów.
- A w tym, aż siedem z odzieżą, trzy obuwnicze, jeden jubiler i jeden spożywczy.
- Ross skąd to wiesz?
- Bo tam jest napis „Sklep Spożywczy”, a teraz jesteśmy w sklepie z biżuterią. Po za tym liczyłem wszystkie po drodze.
Gdy Ross i Laura skończyli chodzić po sklepach Ross coś wyliczał
- Ross a może jeszcze wyliczysz ile wydałam pieniędzy? Co?
- Jak chcesz. 200 zł w jednym z odzieżą, 250 zł w drugim, 300 zł w trzecim i
czwartym, 199,99 zł w piątym i 400 zł w szóstym i siódmym. 500 zł w jednym i
drugim obuwniczym, w trzecim  699,99 zł. U jubilera 5000 zł. A w spożywczym
150 zł. Razem to będzie 8899,98 zł. W tym 5000 zł u jubilera i całość za
jedzenie zapłaciłem ja.
- Ross wiesz co to jest sarkazm?
- Nie.
- Tak myślałam. A jeśli dalej będziesz mi tak wyliczał to wrócisz do domu
szybciej niż myślisz!
- Naprawdę? To ja Cię tu zabrałem. I teraz tego żałuję. Riker by się o takie
rzeczy nie gniewał.
Laura nic nie powiedziała tylko bardzo mocno uderzyła go w polik. Ross zostawił
Lau z zakupami i pobiegł do domku. Wziął pierwszy lepszy nóż z szuflady
i zamknął się w łazience. Laura wbiegła do domku chwilę po nim. Zostawiła
zakupy w przedpokoju i wsunęła nogę między drzwi, tak by Ross nie mógł
ich zamknąć. Zabrała mu nóż i zawołała go do kuchni.
- Rossku co chciałeś zrobić? – spytała trochę z troską, trochę tak jak by
była zła.
- Ja… ja chciałem się zabić… - wyjąkał Ross
- Dlaczego?
- Bo… bo Ty mnie zraniłaś…
- Ross nie chciałam. Nie gniewaj się.
Lau przytuliła go i pocałowała w policzek, w który wcześniej go uderzyła.
- Wszystko już dobrze?
- Tak.
Ross chodził po domku bez sensownie. Był nieco przygnębiony. Myślał „Ona
chciała mnie odesłać do domu, choć to ja ją tu zabrałem…”.
Ross już do końca dnia nie odzywał się do niej. Wieczorem Laura przyszła
i położyła się obok.
- Ross czy Ty jesteś zły na mnie?
- Ale za co?
- Za to, że na Ciebie nakrzyczałam za to wyliczanie i za to, że Cię uderzyłam.
- Nie żartuj. O to gniewałem się na początku.
- To dlaczego się do mnie nie odzywałeś?
- Bo pisałem piosenki.
- A kochasz mnie?
- Tak.
- To mnie przytul.

Ross przytulił Lau, która szybko zasnęła w jego ramionach. Sam nie mógł spać.


--------------------------------
Hejka! Oto pierwsza z trzech części tego rozdziału.
A oto nowy teledysk R5. Rock That Rock:

5 komentarzy:

  1. Nie na końcówce rzygam! Nie przez ciebie tylko przez wiesz co... Nie mam za bardzo humoru do komentowani, więc: Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie skomentuję. Byłby to jeden wielki 'hejt' i rzyganie... Zabić się za coś takiego. Weris, pożycz nóż... Idę się zabić.
    Po drugie - ja jestem za Werssy (Weris + Rossy). Raura... Nie. Raura to nie moje klimaty. Ja się do siódmej części param.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem jest to bardzo fajny i ciekawy rozdział. Mój klimacik. To jest jej pasja i jej blog. Jeśli ci się coś nie podoba to po prostu po co komentujesz. Piszesz, że nie skomentujesz a i tak skomentowałaś. A skąd wiesz może Ross chciał już się dawno zabić. Wiesz myślę sobie, że jesteś trochę zazdrosna i tyle. Nie chcesz po prostu,żeby ktoś był od ciebie lepszy. Wiesz co ci powiem przeczytałam u ciebie jeden rozdział i moim zdaniem ona lepiej pisze od ciebie. Nie o to chodzi, że jestem fanką R5, ponieważ nie jestem. Ale i tak kocham ten blog. Zapamiętaj sobie jedne słowa ty piszesz swojego bloga, więc go sobie pisz, a jeśli masz zamiar ją obrażać to po co komentujesz i wchodzisz na tego bloga.
      To nie był hejt, po prostu wyrażam swoją opinię.
      Czekam na next <3 Pisz dalej bloga i nie przejmuj się hejtami. Ja będę twoją fanką <3

      Usuń
    2. Uwierz mi, że rozróżniam hejt od krytyki. Nie, nie skomentuję... W tym momencie powinno się pojawić domyślne 'dalej'. W temacie zazdrości - tu akurat nie porównuję, ale dobrze. Ja nie zazdroszczę, chodzi mi o to, że sa tu pewne błędy logiczne. Fabuły się nie czepiam, nie mówię, że nie jest ciekawy czy niefajny. Mówię tylko, że tak drobna sytuacja nie może być dźwignia do samobójstwa. Co wyjaśnię tak - osoba, która chce dla szpanu - nie spróbuje. Osoba która ma powód to coś takiego jej nie obejdzie. Nie obrażam, a krytykuję - między tym jest różnica. 'Jeżeli ktoś Cię krytykuje to znaczy, że zależy mu na twoim sukcesie' - tyle w temacie. Więc gdybym chciała być najlepsza (co i tak się nie uda bo znam setki blogów genialnych na miarę wielkich pisarzy) to napisałabym 'super, pisz dalej' - co praktycznie mogę napisać do wszystkiego nawet nie czytajac i udawać, że nie ma błędu. Jeżeli czytałaś (miło) to trzeba było powiedzieć co się nie podoba. Nawet zakładkę mam.
      PS. Też jestem fanka i myślę, ze blog super <3

      Usuń
  3. Cudowny rozdział
    Mam prośbę nie rób z Laury takiej paniusi :)

    OdpowiedzUsuń